Kawiarenka „To i owo” w krakowskim teatrze
To był piękny, słoneczny dzień – pełen emocji, fascynacji a nawet zachwytu. Wiosenny Kraków, uśmiechnięci ludzie wokół, zapach kawy unoszący się z ulicznych gwarnych kawiarń, odgłos nadjeżdżającej dorożki, stukot końskich kopyt, radosne kwiaciarki sprzedające kwiaty, majestat Kościoła Mariackiego, witraże Wyspiańskiego u Franciszkanów, różnorodna architektura kamieniczek, hejnał z wieży i dochodząca z bocznej uliczki jakaś dawno zapomniana piosenka. Wszystko to spowodowało, że poczuliśmy się szczęśliwi. Ale to, co wprawiło nas w zachwyt, wydarzyło się później. Był to ciepły wieczór teatralny. O godzinie 19-tej weszliśmy do Teatru im. Juliusza Słowackiego, aby obejrzeć dawno oczekiwany przez nas spektakl Agaty Dudy-Gracz, pt. „Proszę Państwa, Wyspiański umiera”. Była to niewątpliwie mistyczna chwila, ofiarowana „Kawiarence” przez Dyrekcję szkoły oraz Radę rodziców. Tytuł spektaklu mógłby sugerować, że będzie to teatralna wizja śmierci naszego czwartego wieszcza, ale nie, okazało się bowiem, że jest to literacko – filozoficzna korespondencja mądrej myśli, skupionej wokół życia i jego wartości. Obawiałam się trochę, zapowiadanej w licznych recenzjach, demitologizacji Stanisława Wyspiańskiego, którą młodzi ludzie mogliby źle zinterpretować – stało się jednak inaczej. Ukazał się im Wyspiański jako wielki artysta, a jednocześnie samotny człowiek, któremu przyszło żyć i tworzyć
w atmosferze egoizmu i zawiści, tzw. ”przyjaciół”. W spektaklu odnajdujemy również rozmyślania Wyspiańskiego o sztuce, o marzeniach, miłości i przemijaniu, poznajemy nadzwyczajną wyobraźnię Wyspiańskiego, którego tak naprawdę porzucił „krakowski światek” w ostatnich chwilach życia. Poruszający był monolog żony Wyspiańskiego – Teosi, prostej chłopki, odrzuconej przez rodzinę artysty i wielokrotnie krytykowanej przez mieszczan. Uczniowie ocenili, że był to najbardziej wzruszający moment przedstawienia.
Pani Agata Duda-Gracz nie mitologizuje Stanisława Wyspiańskiego, dokonuje jego demitologizacji, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu – portretuje nam wielkiego artystę, a jednocześnie człowieka z wszystkimi jego niedoskonałościami, którego marzenie i sen o „teatrze ogromnym” i „wielkich duchowych przestrzeniach” nie mogło się spełnić. A wychowankowie „Kawiarenki” – cóż, byli naprawdę zafascynowani – majestatycznością teatru, nastrojem, pięknem architektury; już od pierwszej chwili, tuż po wejściu, poczuliśmy się jego częścią. Nasza przygoda teatralna była wspaniałą i wartościową lekcją sztuki, estetyki oraz harmonii słowa, muzyki, światła i cieni. Uczniowie zobaczyli, że wielcy tego świata często bywają – tak jak my – nieporadni, niespokojni, samotni, silni i słabi, piękni i brzydcy, kochający i nienawidzący. Minimalistyczną scenografię uzupełniły liczne nawiązania w postaci obrazów Jacka Malczewskiego, Rembrandta, żywego ołtarza Wita Stwosza, a także współczesna aluzja do renesansowej piety Botticellego. Tak więc synteza sztuki, nastrojów, ciekawych poglądów i przemyśleń – stworzyła wartościowe dzieło teatralne, którym zachwyciła się młodzież „Kawiarenki” z I LO. Na moich oczach rozgrywał się inny spektakl – obserwowałam w trakcie przedstawienia twarze moich wychowanków – były skupione, wzruszone, a gdy wymagała tego chwila, roześmiane. Taki obraz zostanie w mojej pamięci na zawsze.
Dziękujemy Pani Dyrektor oraz Rodzicom za podarowanie nam tak wspaniałego dnia, a Pani Ewie Habrajskiej za miłe towarzystwo.
Autor:
-
Sabina Szkaradek, I LO